Dzień pierwszy...
Bramkarz się nudzi, a handel kwitnie
Trotuar koło Śródmieścia jako plaża. Panom korzystającym z pobliskich krzaczków w celach toaletowych odpuściłam, może niesłusznie...
Prawie jak Benedykt...
Sobota po otwarciu. Warszawa, przynajmniej w centrum, świeciła pustkami, ale może to dlatego, że to sobota. Chociaż z drugiej strony było już dobrze po 11.00
To się nazywa "wyjść do klienta"
Następna seria zdjęć to witryny w sklepowe na Jana Pawła II. Euro inspirowało...
A to już dzień ostatnich podrygów "naszych" czyli mecz z Czechami. Przyznam się - ja też ustroiłam się w biało-czerwony deseń. Zresztą pomysłowość dziewcząt w przybraniu się w barwy narodowe nie znała granic. Nie udało mi się tego uwiecznić, ponieważ strażnicy oceniali mój aparat jako potencjalne narzędzie zbrodni (że za ciężki i inne takie brednie) i nie pozwalali wchodzić z nim na teren, a leciutki acz leciwy cyfrak niestety odmawiał posłuszeństwa po zachodzie słońca:(
Tu widać, że coś się dzieje